Napisane przez: slawekrodaszynski | 1 grudnia, 2011

OBYŚ ROZDARŁ NIEBIOSA I ZSTĄPIŁ

Andrzej Nowicki 

OBYŚ ROZDARŁ NIEBIOSA I ZSTĄPIŁ

Wiele lat mówiłeś nam, że czas Mesjasza bliski jest, lecz nikt pojąć nie mógł, że w mizernym kształcie zjawi się. W Słowie Twym zawarty plan, nie wielu wciąż zrozumieć chce. Posłuszny Słowom Twym w kruchym ciele zszedł Bóg Syn.1

 

     Pieśni religijne należą do jednych z głównych elementów wielbienia naszego Stwórcy. Teksty w nich zawarte pomagają naszej wierze rozwijać się, jak i wzrastać.

    Mój artykuł oparty jest właśnie na fragmencie pięknej pieśni religijnej pod tyt.: „El Szaddaj”. Słowa jej niosą głębokie przesłanie o miłości Bożej objawionej w Jezusie Chrystusie.

    Poniżej dokonam analizy tekstu pieśni.

 

      Wiele lat mówiłeś nam, że czas Mesjasza bliski jest

     Przez proroków Starego Testamentu, Bóg zapowiadał przyjście Mesjasza – Wybawiciela, Zbawiciela dla narodu izraelskiego.

     Wielki prorok Izajasz wołał tak do Boga: Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił (Iz.64,1a). I oto po wielu latach Bóg wysłuchuje jego prośby.  Pewnej nocy w Betlejem Pan Bóg rozdziera niebiosa i w stajence, na świat przychodzi Syn Boga – Jezus Chrystus, obiecany Mesjasz – Zbawiciel ludzi! Ten, który podtrzymuje wszystko słowem swojej mocy(Hbr.1,3), nie narodził się w pałacu królewskim, choć sam ma godność Króla królów, lecz w miejscu niegodnym narodzin Króla królów, lecz w miejscu niegodnym narodzin Króla – w żłobie.

     Słowa pewnej kolędy tak to ujmują: „Nie było miejsca dla Ciebie, w Betlejem, w żadnej gospodzie i narodziłeś się Jezu w stajni, ubóstwie i chłodzie. (…) Gdy lisy mają swe jamy i ptaki swoje gniazdeczka, dla Ciebie brakło gospody, Tyś musiał szukać żłubeczka.”2

 

       Lecz nikt pojąć nie mógł, że w mizernym kształcie zjawi się

     Izrael oczekiwał Mesjasza, lecz, czy w ogóle ktoś domyślał się, że przyjdzie na świat jak każdy inny człowiek, że pojawi się jako niewinne niemowlę, bezbronne – skazane na pomoc z zewnątrz.

    Bóg, który odzywał się grzmiącym głosem, który armie i imperia przesuwał niczym pionki na szachownicy, ten właśnie Bóg pojawił się w Palestynie jako niemowlę, które nie umiało mówić, nie mogło przyjmować stałego pokarmu (…). Było całkowicie zależne od nastolatki, która miała zapewnić mu opiekę, pokarm i miłość3.

    Pierwszymi osobami, które przyszły oddać hołd nowonarodzonemu Królowi byli pasterze. Im to objawił anioł Pański  cudowną wieść. Tak więc pierwszymi świadkami narodzin Jezusa byli prości ludzie i zwierzęta (tych drugich świadków było więcej niż pierwszych). Co jest godne uwagi, ówczesne  najwyższe duchowieństwo w Izraelu (arcykapłani) wiedzieli dokładnie, w jakim mieście ma się narodzić Mesjasz, znali również dokładny czas narodzin, dowiedziawszy się o tym od mędrców ze Wschodu (por. Mat.2,4-6); a jednak nie przyszli pokłonić się Królowi Izraela. Natomiast mędrcy, którzy podjęli się karkołomnego trudu, aby dotrzeć do Betlejem (wędrowali wiele dni) , przyszli, aby oddać hołd i złożyć dary Królowi.

    Jakże odmienne były narodziny Chrystusa od narodzin innych władców, królów. Nie było fanfar, bicia dzwonów, jako znaku, że narodził się ktoś bardzo ważny w kraju, a przecież przyszedł Ten, który jest Panem i Władcą wszystkiego na niebie, jak i na ziemi – Stworzyciel. On pojawił się na ziemi cicho, spokojnie i właściwie niezauważony przez świat. Powróci natomiast w pełni swojej chwały tak, że ujrzy Go wszelkie oko (por. Obj.1,7).

 

     W Słowie Twym zawarty plan, nie wielu wciąż zrozumieć chce

     Stary Testament ukazuje Boga, który przemawiał do ludzi ustami proroków. Jednak Pan chciał innej relacji z człowiekiem. To sam Bóg chciał przybyć do swoich stworzeń, skosztować życia jak oni, z wyjątkiem grzechu. Stworzyciel nie chciał relacji z człowiekiem przepełnionych lękiem i strachem, jak to na ogół przedstawiał Stary Testament, tak iż nawet Żydzi z bojaźni przed Nim nie wymawiali imienia Bożego; a i miejsce najświętsze w świątyni było oddzielone grubą zasłoną. Ono było niedostępne dla ogółu izraelitów. Jedynie do tego miejsca miał dostęp najwyższy arcykapłan i to jedynie jeden raz w roku. To wszystko jednak miało się niebawem zmienić.

    Posłużę się pewnym przykładem. Gdybym widział, że pewnej populacji mrówek zagraża jakieś wielkie niebezpieczeństwo, to na nic by się zdało krzyczenie do nich i ostrzeganie ich prze ze mnie, bo i tak by mnie niezrozumiały. Najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji byłoby stać  się mrówką, jak jedna z nich i wtedy dopiero pójść do nich, do mrowiska i bezpośrednio przemawiać ich językiem i ostrzegać je przed grożącym  niebezpieczeństwem.

    Podobnie, by ratować ludzkość od złych skutków grzechu, Bóg posłał swojego jedynego Syna na naszą planetę. Przez Niego Bóg mógł bezpośrednio rozmawiać z ludźmi, mógł ostrzegać ludzi przed grożącym im niebezpieczeństwie. Przez Jezusa, Wszechmogący mógł mówić o życiu wiecznym, o niebie, jako ofercie dla tych, którzy swoje życie złączą z Jezusem. – Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny (Ew .Jana 3,16).

    W Jezusie Bóg znalazł sposób na nawiązanie z istotami ludzkimi pozbawionej strachu realacji.4

    Jezus (…) Objawił pełnię prawdy o Bogu, powiedział, kim jest Bóg w swojej istocie. On sam był odblaskiem chwały Bożej, to jest tego promienistego blasku, w którym mieszka Bóg. Kto Jego widzi, widzi Ojca, kto na Niego patrzy, ogląda Boga, kto Jego słucha, słyszy Boga i dowiaduje się o Nim prawdy.5

   W Jezusie wypełniły się także słowa proroka Izajasza: …i nadadzą mu imię Immanuel, co się wykłada: Bóg z nami (Mat.1,23). Od chwili pojawienia się Syna Bożego na świecie nastała nowa era w relacjach Bóg – człowiek. El Szaddai  będzie mógł mieć swoja świątynię, ale tym razem będzie ona doskonalsza, bowiem znajdować się będzie w sercu wierzącego.

    Smutnym natomiast faktem jest, że ofertę Dobrej Nowiny tak niewielu przyjęło i przyjmuje. Jezus jest znaną postacią, ale życie według Jego nauk nie jest popularne. Życie z Nim wymaga zmian, a te z kolei zniechęcają wielu. Pomimo tego warto ponieść pewne koszty i ofiary, ponieważ korzyści z podążania za Jezusem są niewspółmierne ze stratami i zawsze warto Jemu swoje życie poświęcić i dla Niego żyć.

 

      Posłuszny Słowom Twym w kruchym ciele zszedł Bóg Syn

      Na długo jeszcze przed narodzeniem  się Jezusa, wielki mąż Boży Hiob, który na wskroś doświadczył cierpienia w swoim życiu, powiedział do Boga: Czy masz oczy cielesne? Czy widzisz, jak ludzie widzą? Czy Twoje dni są jak dni człowieka albo Twoje lata jak lata ludzkie …?( Hiob. 10,4-5)  

    Myślę, że śmiało można powiedzieć, że w Jezusie sam Bóg doświadczył  życia człowieka z wszelkimi jego trudami i ograniczeniami. Bóg w swoim Synu tu na ziemi, tak jak my przeżywał chwile radości, jak i smutku, odczuwał głód, jak i pragnienie,  a przede wszystkim doświadczył niewspółmiernie bólu i cierpienia związanego z pobytem na tej naszej planecie.

     Od początku, aż do końca swego życia Jezus, jako Sługa i zarówno Król, posłuszny był woli swojego Ojca w niebie, w planie zbawienia ludzkości.  Pojawił się na świecie właściwie w jednym celu, aby objawić ludziom miłość Boga do nich i umrzeć za grzeszników na Golgocie! Nikt z ludzi, tak  jak Jezus nie doświadczył tak wiele bólu, cierpienia, odrzucenia i zdrady. Przyszedł na ziemię po to by kochać, i aby swoją miłością obdarować innych, przyszedł aby nieść dobro, miłosierdzie i współczucie i za to wszystko został znienawidzony, zdradzony, i skazany przez swoich rodaków na śmierć przez ukrzyżowanie (przeznaczoną dla morderców).  Stworzyciel został wydany w ręce tych, których sam stworzył i z ręki ich tak okrutnie został ukarany!

 

***

     Czy w związku z powyższym nie powinniśmy zastanowić się jak wielki dar otrzymaliśmy w osobie Jezusa Chrystusa. W tym pozornie niewinnym dzieciątku narodzonym w stajence w Betlejem, przyszła do nas miłość z nieba. Boża obecność w żyjącym Jezusie stała się faktem, zapowiadane przez proroków przyjście Mesjasza spełniło się, sam Elohim przyszedł do swoich stworzeń, aby objawić wspaniałą Dobrą Nowinę  – Ewangelię zbawienia – ratunek dla zgubionej ludzkości!

     Ale nie wystarczy jedynie w sposób formalny i tradycyjny traktować tak Adwentu, jak i Świąt Narodzenia Pańskiego. Jezus nie narodził się po to, aby „tylko” w tradycji wspominać tak wielkie i wspaniałe wydarzenia. On przyszedł przede wszystkim po to, by narodzić się w sercach ludzi grzesznych potrzebujących Jego miłości, przebaczenia, nowego życia, prawdziwego sensu życia!  Nie wystarczy jedynie tradycyjnie spędzać Święta, śpiewać o Jezusie kolędy. Zbawiciel musi narodzić się w sercu każdego z nas! Zarówno ja, jak i ty  potrzebujesz Jezusa, bo kto Go ma, ma zbawienie, życie wieczne oraz prawdziwy sens życia!

     Adam Mickiewicz nasz wielki Polski poeta napisał takie oto słowa: „Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie”

 

 

Przypisy:

 

  1. Fragment pieśni religijnej pod tytułem: „El Szaddaj”, kaseta audio – „Pieśni radości”
  2. Fragment kolędy pod tytułem: „Nie było miejsca dla Ciebie”.
  3. „Jezus jakiego nie znałem”, Philip Yancey, str. 34
  4. „Jezus jakiego nie znałem” Philips Yancey str. 36
  5. Postylla,„Okruchy ze stołu Pańskiego” str.12,  bp Andrzej Wantuła

Artykuł ukazał się w Pielgrzymie Polskim, listopad – grudzień 2011

Reklama
Napisane przez: slawekrodaszynski | 29 listopada, 2011

WDZIĘCZNE SERCE

Andrzej Nowicki

WDZIĘCZNE SERCE

 

Zaiste, drzewo figowe nie wydaje owocu, a na winoroślach nie ma gron. Zawodzi drzewo oliwne, a rola nie dostarcza pożywienia. W ogrodzeniu nie ma owiec, a w oborach nie ma bydła. Lecz ja będę radował się w Panu, weselił się w Bogu mojego zbawienia. Wszechmogący Pan jest moją mocą. Sprawia, że moje nogi są chyże jak nogi łań i pozwala mi kroczyć po wyżynach.

                                                                                                                                                                                      Księga Habakuka 3, 17-19

     Gdybym zapytał się: Gdzie jest granica naszej wierności Bogu? Ile jesteśmy gotowi z siebie dać, by nasza wiara nie zachwiała się?   Łatwo jest wierzyć w Boga, kiedy czasy są dobre, kiedy sprzyja nam szczęście i wszystkiego mamy pod dostatkiem. Mamy rodzinę, pracę i starcza nam pieniędzy na nasze życie. Jesteśmy wtedy bardzo wdzięczni Panu, że tak hojnie nas błogosławi. Lecz pomyślmy, gdybyśmy stracili te wszystkie dobra, jakimi Bóg nas otoczył, czy i wtedy nadal nasza wiara w Boga byłaby nieugięta? Wiara, musi przejść przez tygiel doświadczeń życiowych, aby okazało się, czy jest ona wiarą wartościową. Złoto najbardziej cenne to te, które przeszło przez żmudny proces oczyszczania w ogniu, pozbawiając go wszelkich nieczystości.

      Prorok Habakuk opisuje sytuację, kiedy to przechodził przez ogień doświadczeń:  Zaiste, drzewo figowe nie wydaje owocu, a na winoroślach nie ma gron. Zawodzi drzewo oliwne, a rola nie dostarcza pożywienia. W ogrodzeniu nie ma owiec, a w oborach nie ma bydła. Lecz ja będę radował się w Panu, weselił się w Bogu mojego zbawienia. Można by powiedzieć, ten oto mąż Boży został pozbawiony wszelkich środków do życia. Jego uprawy nie dostarczają pożywienia. W jego budynkach gospodarczych brak jest owiec, bydła, które w tamtych czasach  miało bardzo duże znaczenie. Zwierzęta, o których jest mowa dostarczały cennego surowca potrzebnego do wytworzenia ubrań, były potrzebne do prac w polu oraz dostarczały pożywienia. I rzecz najbardziej zdumiewająca Habakuk pomimo tak drastycznego położenia nie stracił wiary w Boga. Potrafił się nawet weselić oraz być wdzięcznym  w tak trudnych chwilach swojego życia.

      Jestem ciekaw co odpowiedzieli by mu wyznawcy Ewangelii sukcesu? Może powiedzieli, by mu: Bracie zbyt mało wiary miałeś, że doprowadziłeś swoje życie aż do takiego ubóstwa. Wzmocnij swoją wiarę, a staniesz się bogaty. Lecz nie tak jest w Bożej szkole życia. To nie zasobność portfela pokazuje ogrom wiary, ale ufność Bogu w każdej sytuacji życia, czy to w dobrej, czy złej.

     Pomyślmy przez chwilę, jak my chrześcijanie zareagowalibyśmy, gdybyśmy znaleźli się położeniu Habakuka? Jak ja bym się zachował? Czy nadal bylibyśmy skłoni do oddawania chwały Bogu? Czy potrafilibyśmy dziękować Jemu za to, co nam jeszcze pozostało? To nie są łatwe pytania, bo to co utracił prorok było czymś niezbędnym do przeżycia?

     Jesteśmy społeczeństwem, które bardzo łatwo skłonne jest do narzekania, a w naszym kraju to prawie tradycja narodowa. Narzekamy na polityków rządzących naszym krajem, narzekamy na instytucje odpowiedzialne za różne gałęzie rozwoju, które rzekomo mają nam ułatwiać nam życie. Wydaje mi się jednak, że brak jest nam zdrowego spojrzenia na to co mamy i bycia za to wdzięcznymi Bogu. Spoglądamy z zazdrością na kraje o wyższym stan darcie życia i mówimy: „Im to dopiero się dobrze żyje”. Wciąż mamy mało! Jednak niewiele jest takich osób, które mają zdrowy osąd rzeczywistości, widzą np. kraje trzeciego świata, w których rządy sprawują okrutni dyktatorzy i dostrzegają różnice pomiędzy ich sytuacją, a naszą. Może warto przy takiej konfrontacji uświadomić sobie jak wiele mamy, jak inni mają czego nam zazdrościć, albo marzą o tym, aby być w podobnej sytuacji materialnej jak my (tu sprawdza się mądrość polskiego porzekadła: „cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie”).

      Prorok Habakuk nie należał do typu ludzi, którzy narzekają z byle powodu, on – można by powiedzieć – należał do grupy tzw. „twardzieli Pana Boga”, umiejących znakomicie radzić sobie z trudnościami w życiu. Nie żyjmy jednak w przekonaniu, że prorok od zawsze był takim. Jestem pewien, że jako człowiek, nie jeden raz przechodził przez tzw. Trudy życia i potykał się o przeszkody, które znalazły się na jego drodze. Jednak jak złoto, zanim stało się drogocennym kruszcem, musiało przebyć żmudny proces oczyszczający w ogniu, tak i on musiał mieć swoją drogę oczyszczenia, zanim stał się wybranym mężem Bożym, gotowym do służby i największych poświęceń. Należy jednak postawić pytanie: Gdzie kryje się tajemnica takiej postawy Habakuka? Biblia daje nam odpowiedź: Wszechmogący Pan jest moją mocą. Sprawia, że moje nogi są chyże jak nogi łań i pozwala mi kroczyć po wyżynach. To nie  zasługa proroka, że posiada on dostateczną siłę do przeciwstawiania się przeciwnościom życia. Mówiąc: Wszechmogący Pan jest moją mocą,  sam wskazuje na źródło tej siły i mówi, że pochodzi ona od Boga. Tak, Pan Bóg jest siłą Habakuka, ale bardzo ważną rzeczą, zauważalną przy tej okazji, jest fakt, że prorok otworzył się na działanie Boga w sobie. Pozwolił, aby Pan Bóg prowadził go i w ten sposób ten mąż Boży stał się naczyniem pustym przygotowanym do napełnienia Bożą mocą.

     Czy pozwalamy Bogu na to, aby wejrzał do wnętrza serc naszych? Czy jesteśmy gotowi, aby stać się narzędziami w służbie na Jego niwie? Czy raczej należymy do tzw. oporników, którzy nie są chętni do oddania się do dyspozycji Bogu? A może należymy do tych, którzy sami wyznaczają Bogu granice i obszary swej dyspozycyjności Jemu. Tylko do określonego miejsca pozwalamy się Jemu prowadzić, natomiast pozostałą część życia pozostawiamy do swojej wyłącznie dyspozycji – to jednak nie jest prawdziwe oddanie życia Bogu. 

     Jeżeli wszczepimy w nasze życie postawę  Habakuka, jako wzór wiary, to dokonamy mądrego wyboru. Pomimo trudnych nawet sytuacji w naszym życiu, dzięki Bogu pokonamy je i zostaniemy zwycięzcami! Uważam, że, jedynie człowiek zanurzony w Chrystusie jest w stanie doświadczać radości i szczęścia w każdej sytuacji życia – czy dobrej lub złej. Prorok swoją życiową postawą pokazuje, że mimo nieszczęść, jakie go nawiedziły, jego nastawienie do życia jest jak najbardziej pozytywne. Posiada siłę i moc jakiej nie posiadają inni ludzie, opływający w dobra ziemskie: Sprawia (Bóg), że moje nogi są chyże jak nogi łań i pozwala mi kroczyć po wyżynach. On doświadczył czegoś podobnego, jak ap. Paweł, który napisał: Najchętniej więc chlubić będę się słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa. Dlatego mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa; albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny (2 Kor. 12, 9-10). Proroka Habakuka i apostoła Pawła łączyło pełne oddanie się Bogu, bycia gotowym do poświęcenia swojego życia dla Bożej chwały; to sprawiło, że w pełni dostrzegali pomocną dłoń swojego Mistrza w najtrudniejszych sytuacjach swojego życia. Śmiało można powiedzieć, że Bóg mieszkający w człowieku jest zdolny powalić niejednego goliata!

      Ojciec metodyzmu, Jon Wesley, który gorliwie szukał Boga, pewnego razu spotkał ubogiego bardzo mężczyznę, który posiadał wielką wiarę w Boga. Zdaniem Wesley miał coś, czego on pomimo swoich gorliwych uczynków i wykształcenia „jeszcze” nie osiągnął:  „Pewnego mroźnego wieczoru, gdy wchodził przez główną bramę do koledżu, zwrócił uwagę na odźwiernego, który w lekkim płaszczu drżał z zimna. Powiedział mu, żeby poszedł nałożyć na siebie cieplejsze ubranie i napił się gorącej herbaty, ale odźwierny powiedział, że nie ma innego okrycia i że codziennie pije tylko wodę. Chodź drżał z zimna, dodał jeszcze, że dziękuje Bogu za płaszcz, który ma, za wodę, którą pije, i za gołe kamienie, na których będzie spał tej nocy.

   Jon był zdumiony jego słowami i rzekł:

   – dziękujesz Bogu za to, że nie masz w co się ubrać, że nie masz nic do jedzenia i łóżka do spania? Za co jeszcze dziękujesz Bogu?

   Odźwierny spojrzał mu prosto w oczy i odpowiedział:

  – Dziękuję Bogu, że dał mi życie i serce, którym mogę Go kochać oraz pragnienie, by mu służyć.

     Gdy Jon leżał tej nocy w łóżku, rozmyślał o słowach odźwiernego i stawiał sobie trudne pytania: Dlaczego on sam nie czuje takiej miłości do Boga? Jak to możliwe, że odźwierny może być tak pełen wdzięczności, skoro jego życie jest takie trudne? Czy to możliwe, że znalazł on jakiś sekret sprawiedliwego życia, który jemu samemu się wymyka, choć niedługo skończy studia w Christ Chuch. Nie potrafił znaleźć odpowiedzi na te niepokojące  pytania, ale wiedział, że nie spocznie, dopóki ich nie znajdzie.”(Janet Geoff Benge, John Wesley, ss 31-32).  

     Odnoszę wrażenie, że przytoczone tu świadectwo, nie pasujące do norm współczesnego świata, w którym żyjemy, jest jakieś obce współczesnemu człowiekowi;  postawa odźwiernego jest obrazem postawy Syna Bożego, jaką zaprezentował On podczas swojego ziemskiego życia. Odźwierny  swoim zachowaniem wprowadził w czyn zachętę Apostoła Narodów: Za wszystko dziękujcie; taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was (1 Tes. 5, 18). Apostoł Paweł nie zachęcał, by dziękować jedynie za dobre rzeczy, za powodzenie, dobrobyt, za dobre zdrowie. Nie! On powiedział: za wszystko! To polecenie wynika z tego, że ap. Paweł wiedział, że Bóg – jak mówi w swoim Liście do Rzymian – współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują(8,28) Mamy być wdzięczni Bogu za szczęście lub nieszczęście, które jest naszym udziałem, za dobrobyt lub ubóstw, za zdrowie lub za brak zdrowia. Proszę nie zrozumieć mnie źle, że Bogu nie zależy na naszym szczęściu. On pragnie naszego szczęścia, ale chce również wyrobić w nas postawę ufności, wdzięczności i polegania na Nim w każdych okolicznościach naszego życia.

      Prorok Habakuk jest przykładem niezwykłej wiary w obliczu ciężkich doświadczeń. Mówiąc krótko on stracił wszystko, ale nie stracił wiary w Boga. Może i w naszym życiu sprawy nie układają się po  naszej myśli. Może stoimy nad gruzami własnego życia i zastanawiamy się jak mamy dalej żyć? Do kogo mam się zwrócić o pomoc?

     Bracie i siostro w tak trudnej sytuacji życiowej zanieś swoją skargę przed Boży tron, a nie odejdziesz z pustymi rękoma. W Piśmie Świętym zapisano: Powierz Panu drogę swoją, Zaufaj mu, a On wszystko dobrze uczyni (Ps. 37,5). 

    Prorok Habakuk daje nam również lekcję wdzięczności. Bądźmy i my do niego podobni. Wdzięcznymi bądźmy w każdej chwili naszego życia. Usuwajmy z naszego życia ducha niezadowolenia i narzekania, a zauważajmy dobro otrzymane od Boga i bądźmy wdzięczni za nie. Niech nasze serca będą pełne wdzięczności dla Stwórcy.

 

Artykuł ukazał się w „Pielgrzymie Polskim”, wrzesień – październik 2011, nr 9-10

Older Posts »

Kategorie